Roman.Graczyk Roman.Graczyk
704
BLOG

Rozdział czwaty: W sidłach - odcinek 46

Roman.Graczyk Roman.Graczyk Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 1

Kazimierz Szwarcenberg-Czerny

Kazimierz Szwarcenberg-Czerny jest najstarszym z bohaterów tej pracy. Urodził się w roku 1885, był więc, podobnie jak Antoni Ochęduszko, człowiekiem „przedwojennym” w tym sensie, że już przed rokiem 1939 był całkowicie ukształtowany intelektualnie i zawodowo. Był prawnikiem specjalizującym się w „prawie narodów”, jak wtedy mówiono, czyli w prawie międzynarodowym. W latach 1926 – 1932 był konsulem RP w Pile (wtedy Schneidemühl). Był też członkiem świeckiego zakonu kawalerów maltańskich. Okres II wojny światowej spędził na emigracji w Paryżu, po wojnie związał się najpierw z Katolickim Uniwersytetem Lubelskim, potem przeniósł się do Krakowa i zamieszkał tymczasowo, na zasadach grzecznościowych, u benedyktynów w Tyńcu. Wtedy, jeszcze przed 1953 r., próbował zaistnieć jako autor w „Tygodniku Powszechnym”.
Właściwie miał wszelkie dane po temu, by się w „Tygodniku” jakoś zadomowić. Uważał, że ma coś do powiedzenia i że „Tygodnik” by na tym zyskał. Bardzo tego chciał, jak świadczą uwagi rzucane mimochodem później (po zwerbowaniu go w 1953 r.) w rozmowach z oficerami prowadzącymi. To mu się jednak nie udało. Odczuł to jako despekt ze strony ekipy Jerzego Turowicza, co będzie miało swoje konsekwencje.  
Został zwerbowany do współpracy w roku 1953[1], ponieważ Urząd Bezpieczeństwa miał na niego „haka”, a być może nawet dwa. Znaleziono u niego w mieszkaniu 30 dolarów amerykańskich, co w tamtych czasach było nie tylko przestępstwem natury walutowej, ale i mogło stanowić podstawę do wielu poważniejszych oskarżeń, ze szpiegostwem na rzecz obcych wywiadów włącznie. Z zapisków w jego teczce personalnej wynika też, że i jego przeszłość w przedwojennej służbie konsularnej była dla UB pretekstem do stawiania różnych trudnych pytań, m. in. o związki z sanacyjnym wywiadem. Przypomnijmy: rok 1953 to apogeum stalinizmu. Chociaż więc w dokumentach z jego pozyskania zapisano, że został zwerbowany na podstawie „lojalności”, w rzeczywistości był to szantaż.
Został zwerbowany po to, żeby UB mógł wykorzystywać „operacyjnie” jego rozległe kontakty z klerem oraz z laikatem. Był członkiem Komisji Intelektualistów i Działaczy Katolickich, a także Zarządu Głównego „Caritas”. „Tygodnik Powszechny” właśnie wtedy odebrano prawowitej redakcji i przekazano grupie Piaseckiego, nie było więc wówczas na scenie publicznej innego laikatu niż ten wybitnie zlojalizowany wobec komunistów. Notabene Szwarcenberg-Czerny wkrótce potem wszedł do pierwszej redakcji działającej w imieniu nowych dysponentów pisma, a do końca PAX-owskiego „Tygodnika” zamieszczał tam artykuły. W roku 1953 stopień służalstwa w organizacjach laikatu był tak duży, że UB nie powinien akurat tam szukać wrogów. Ale szukał: na tym właśnie, między innymi, polega totalitaryzm.  
Pisząc 13 marca 1953 r. zobowiązanie do współpracy, Szwarcenberg-Czerny użył formuły wskazującej, że będzie (oprócz informowania o „działaniach antypaństwowych”) zabiegał o jakiś zakres autonomii wobec swoich mocodawców. Nie wiadomo, czy werbujący go oficer zauważył tę subtelność („Nadto gdyby władze bezpieczeństwa zwróciły się do mnie o udzielenie opinii lub wyjaśnień [zobowiązuję się] udzielić takowych w miarę mych możliwości.”), w każdym razie nasz bohater nie uważał się ani wtedy, ani potem za zwykłego „informatora”/ „tajnego współpracownika”[2], lecz raczej za eksperta udzielającego tajnej policji porad.
Pierwsi dwaj jego oficerowie prowadzący nie byli z jego pracy zadowoleni, oceniając, że niektóre informacje Szwarcenberg-Czerny przed nimi ukrywa. Porucznik Paweł Lebiedź pisał w 1955 r., że Szwarcenberg-Czerny daje do zrozumienia, że współpracowałby w szerszym zakresie, gdyby „Bezpieczeństwo” (jak się wtedy mówiło) pomogło mu w uzyskaniu mieszkania w Krakowie. To ważna obserwacja, zobaczymy niżej, że ten kierunek myślenia dawał później SB niejakie sukcesy w pracy z tym agentem.
Szwarcenberg-Czerny miał drugą cechę charakterystyczną: wspomnianą już ambicję odgrywania roli raczej eksperta niż informatora. Cechą trzecią zaś była żywiołowa niechęć do niektórych ludzi – niechęć, nad którą nie panował. Interesująco, chociaż specyficznym SB-eckim slangiem, opisał to w 1958 r. drugi oficer prowadzący Szwarcenberg-Czernego, Stanisław Topór: „Praca z nim w jego pojęciu nie jest pracą jako informatora. Uważa on, że może nam służyć jedynie ogólnymi informacjami w których «nie posiadamy rozeznania». Z tego powodu inf[ormator] nie pisze doniesień i nie używa pseudonimu, a jeśli nawet coś napisze podpisuje nazwiskiem.(...) Na mieszkaniu przy czarnej kawie i ciastkach prowadzi się rozmowę na różne tematy, a m.in. nas interesujące. Należy dodać, że forma poczęstunku jest tym co doprowadza inf[ormatora] do naszego spotkania i z chwilą gdy się mu nic nie da na spotkaniu, to albo mu się zaraz spieszy, albo przywozi suche bułki i je ażeby zademonstrować biedę w jakiej się znajduje. Natomiast przy jedzeniu można z nim pół dnia rozmawiać, a korzystając z tego że lubi on dużo mówić można mimowolnie dowiedzieć się szereg ciekawych rzeczy dot[yczących]  sytuacji w poszczególnych grupach katolickich. Wynagrodzenia w formie pieniędzy nie przyjmuje i przypuszczalnie by nie wziął, gdyż uważałby to jako wynagrodzenie za współpracę, a obecnie uważa to za rozmowę, która do niczego nie zobowiązuje. Korzystne dla nas jest to, że inf[ormator] jeśli sam jest negatywnie ustosunkowany do jakiejś grupy, czy osoby to z chwilą gdy jest o to zapytany powie wszystko to co jest mu o tym wiadomo.
Lebiedź i Topór nieco się ze Szwarcenberg-Czernym męczyli, chociaż trafnie oceniali jego słabe punkty. A jego słabe punkty, to dla SB możliwości skuteczniejszej presji na niego. Najpierw Topór zaproponował mu pomoc finansową w trudnym dla niego momencie choroby żony. Ten początkowo wzbraniał się, ale ostatecznie pieniądze przyjął i bardzo Toporowi dziękował. Pierwsze przyjęcie pieniędzy podziałało na Szwarcenberg-Czernego dyscyplinująco. 26 II 1959 r. oficer prowadzący zanotował: Obserwuje się (…), że po daniu informatorowi ostatnio pieniędzy popadł on w większą zależność i stawiane mu propozycje przyjmuje bez specjalnego oporu i dyskusji jak bywało to nieraz poprzednio”.
Ciąg dalszy opisu współpracy Kazimierza Szwracenberg-Czernego z SB w następnym odcinku

[1] Wszystkie informacje o współpracy Kazimierza Szwarcenberg-Czernego z UB/SB pochodzą, o ile nie zaznaczono inaczej, z jego teczki personalnej i teczki pracy (IPN Kr 009/6830, t. 1-4). Kazimierz Szwarcenberg-Czerny występował jako informator/tajny współpracownik pod pseudonimami: „Ceka”, „CK”, „Odys”, „Kace” i „Laura”
[2] Kategorie tajnej współpracy z UB/SB. „Informator” występował do roku 1960, potem jego odpowiednikiem był „tajny współpracownik” 

ostatnio także badaniem najnowszej historii Polski

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura