Roman.Graczyk Roman.Graczyk
2204
BLOG

Ostatni fragment "Ceny przetrwania?" Rozdział IV - odc.82

Roman.Graczyk Roman.Graczyk Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 5

 Inni

 Badanie opisywanego zjawiska napotyka, wśród innych pytań teoretycznych, także te o kryteria, wedle których ustalić należy granicę: kogo wśród niewątpliwych tajnych współpracowników Wydziału IV w Krakowie zaliczymy do agentury działającej jeszcze w środowisku „Tygodnika Powszechnego”, a kogo uznamy za działającego już poza tym środowiskiem. Takie ustalenia zawsze będą mniej czy bardziej arbitralne i zawsze zdarzać się będą przypadki graniczne.

Wyłączam wszystkich tych, którzy inwigilowali środowisko „Tygodnika” sporadycznie. To jest znaczna grupa osób. Ze względów, które tłumaczę poniżej, nie wyłączam o. Dominika Michałowskiego, choć niewątpliwie jest on przypadkiem granicznym.

 

o. Dominik Michałowski, OSB

Dominik Michałowski (imię cywilne: Krzysztof) pochodził ze znanej arystokratycznej rodziny. Jego rodzony brat Zygmunt był przez wiele lat pracownikiem rozgłośni polskiej Radia Wolna Europa (dyrektorem rozgłośni po odejściu na emeryturę Jana Nowaka-Jeziorańskiego). Siostra, Maria, pracowała jako sekretarka w miesięczniku „Znak”. Krzysztof z kolei należał do elitarnego zakonu benedyktynów z Tyńca, gdzie przybrał imię zakonne Dominik. Każde z trojga rodzeństwa obracało się w dobrym towarzystwie i pod tym względem wszystko było w zgodzie z nobliwymi tradycjami rodzinnymi. Wszystko się  zgadzało poza jednym: upodobaniem Krzysztofa do pracy w charakterze tajnego agenta komunistycznych służb specjalnych.

Bo w jego przypadku nie dość jest powiedzieć, że był tajnym współpracownikiem Bezpieki. On był namiętnym tajnym współpracownikiem Bezpieki. Spośród bohaterów niniejszego rozdziału porównanie z nim wytrzymuje jedynie Robert Smorczewski-Tarnowski, a i tak tylko pod niektórymi względami. Zarówno jeden, jak i drugi, bardzo lubił tę robotę, z tym że Michałowski obracał się w najwyższych kręgach krakowskiego światka kościelno-postziemiańskiego, zaś Smorczewski w nieco niższych. Był więc o. Dominik agentem z najwyższej półki ze względu na swoje towarzyskie koneksje. Był cenny dla SB także ze względu na swoje zaangażowanie w tę pracę: nie tylko donosił na swoich konfratrów z Tyńca czy na znajomych z „Tygodnika Powszechnego”. Michałowski sam przejawiał inicjatywę w tym względzie. I nie miał większych oporów: np. to w oparciu o jego donosy SB wpadła na trop głośnej później sprawy uciekinierek z Czechosłowacji. W tej sprawie w 1966 r. zapadły wyroki więzienia, m.in. na o. Piotra Rostworowskiego, tynieckiego konfratra o. Dominika.

Był współpracownikiem tajnych służb przez wiele lat. Zwerbowany przez UB w 1952 r. jako agent „Franek” współpracował z SB aż do śmierci w 1987 r., zmieniając tylko pseudonimy kolejno na: „Włodek”, „Michał”, „Marek” i „Robert”.

Wątpliwość, czy zaliczyć go do agentury „Tygodnika Powszechnego”, polega na tym, że o. Michałowski w znacznie większym stopniu inwigilował środowisko benedyktyńskie i środowisko wyższego kleru niż „Tygodnika Powszechnego”. Tym niemniej oddał pewne przysługi SB również na tym polu. Szczególnie na początku swej agenturalnej działalności, gdy w środowisku „TP” sieć tajnych informatorów była jeszcze w powijakach. I to go odróżnia od ludzi sporadycznie donoszących na „TP”, których w tym opracowaniu pomijam.

Michałowski dobrze znał sporo ważnych osób z kręgu „Tygodnika”, np. Jacka Woźniakowskiego czy Jerzego Turowicza, bowiem często się z nimi stykał na gruncie towarzyskim. Brat Turowicza, o. Bernard, był konfratrem Michałowskiego z Tyńca. Zatem nawet jeśli nie stanowiło to głównego nurtu jego agenturalnych zainteresowań, jego wiedza o „TP” i tak była dla SB cenna, a dzielił się tą wiedzą chętnie.

Zachowało się na to wiele dowodów[1]. Przykładowo donosił na Tadeusza Nowaka w okresie przed jego ponownym zwerbowaniem do współpracy w roku 1961[2]. W 1962 r. informował o krytycznych opiniach Episkopatu na temat „Tygodnika”. W tym samym roku mówił SB o kontaktach KIK-u (traktowanych przez środowisko jako poufne) z katolikami z CSRS.

Tych donosów było znacznie więcej. Ale dla SB nie ilość była tu ważna, lecz dobre towarzyskie koneksje ich autora, co dawało – jak mawiali bezpieczniacy – dobre „dotarcie” do przywództwa inwigilowanego środowiska.

 

Andrzej Micewski

Micewski w młodości był działaczem Stowarzyszenia PAX. W  1956 r. należał do drugiej fali oponentów w stosunku do przywództwa Bolesława Piaseckiego (tzw. secesja).  Z „secesji” wyłoniło się Chrześcijańskie Stowarzyszenie Społeczne Jana Frankowskiego, którego Micewski został działaczem. Z czasem przystał (w 1960 r.) do środowiska „Więzi”. W 1965 r. został zwerbowany przez Departament IV MSW jako t.w. „Michalski” (w późniejszych latach zmieniono mu pseudonim na t.w. „Historyk”)  – uznano go za zdolnego do pełnienia roli agenta wpływu w środowiskach katolickich w kraju i w środowiskach emigracyjnych, gdzie często wyjeżdżał za zgodą i w porozumieniu z SB. W 1971 r. wydał w założonym przez siebie (ale znowu za zgodą i w porozumieniu z SB) Wydawnictwie Verum głośną biografię Romana  Dmowskiego. Wkrótce wydawnictwo upadło, co także było wynikiem politycznej decyzji Partii. W 1973 r. uzyskał ryczałt, a niedługo potem pół etatu w „Tygodniku Powszechnym”.

Micewski był traktowany przez SB jako osobowe źródło informacji zarówno przed, jak i po jego zinstytucjonalizowanym związaniu się z „Tygodnikiem”. Z pewnością można go zaliczyć do agentury działającej w tym środowisku, ale trzeba przy tym pamiętać o dwóch zastrzeżeniach. Po pierwsze, jego oddziaływanie z inspiracji SB dotyczyło raczej ruchu „Znak”, a środowiska krakowskiego tylko o tyle, o ile stanowiło ono istotny element całego ruchu. Jego oddziaływanie na sam „Tygodnik” było chyba bliskie zeru, jako że Micewski nigdy nie zdobył wpływu na linię pisma (nawet wtedy, gdy był w latach 80. jego ważnym publicystą). Po drugie, profil jego współpracy z SB odbiegał od klasycznego wzorca: Micewski sam miał ambicje polityczne i to, co robił „na odcinku katolickim”, częściowo było wynikiem tych jego – autonomicznych w stosunku do oczekiwań SB – ambicji. Z tej racji w drugiej połowie lat 70. SB rozpoczęła przeciwko niemu sprawę operacyjną[3].

Mimo to kontynuował on współpracę z SB, chociaż próbował ze swej strony nadać jej wymiar polityczny. Ta współpraca weszła w szczególnie ważną fazę, gdy Micewski został doradcą prymasa Glempa. W połowie lat 80. wyjechał do Wiednia, gdzie redagował miesięcznik „Znaki Czasu” – półoficjalny organ Prymasa Glempa, lansujący jego (i Micewskiego) koncepcje obecności Kościoła w polskiej polityce, a szczególnie krytycznego stosunku Kościoła do „Solidarności”. Także wtedy utrzymywał poufne kontakty z SB.

Jego agentura jest z pewnością bardzo nietypowa. Wydaje się, że faktyczna pozycja, jakiej Micewski dopracował się w relacjach z MSW, była tym, do czego tylko pretendowali dwaj inni bohaterowie tej książki: Kazimierz Szwarcenberg-Czerny i Tadeusz Nowak. Skomplikowane losy Andrzeja Micewskiego opisał obszernie Andrzej Friszke[4] w roku 2006 na łamach „Tygodnika Powszechnego”. Z tego względu autor niniejszej pracy czuł się zwolniony z obowiązku badania SB-eckiego dossier publicysty.

 

t.w. „Ewa”/ „Kwiatkowski”/ „Michoński”

Nie potrafimy do tej pory definitywnie rozstrzygnąć, kto kryje się pod tymi pseudonimami, ale warto o tej postaci powiedzieć parę słów, bo był to agent wieloletni, a w pewnym okresie bardzo aktywny w inwigilacji środowiska „Tygodnika”.

Był działaczem KIK-u w pierwszych latach jego istnienia. W roku 1960  znalazł się w zarządzie, by po kilku latach rozstać się z tym środowiskiem.

Wcześniej, jako t.w. „Ewa” wyprodukował ogromną liczbę donosów, głównie na krakowski KIK, a w mniejszym zakresie na redakcję „Tygodnika Powszechnego”[5].        

 Donosów tych było tak dużo, że niepodobna ich tu streścić, nazwijmy tylko ogólnie ich tematykę. W latach 1960 i 1961 dał szczegółowe informacje o sytuacji w KIK-u: o jego strukturze, liczebności, pracy poszczególnych sekcji, ich składzie osobowym. W 1962 r. donosił o nieporozumieniach w zarządzie KIK-u, był też czynny w inwigilacji Danuty Jakubowskiej, którą SB usiłowała bezskutecznie zwerbować[6]. W tym samym roku szczegółowo opisywał napięcia, jakie powstały w KIK-u po głośnym wykładzie prof. Adama Krzyżanowskiego. Ciągle w tym samym roku – o konfliktach personalnych w redakcji „Tygodnika Powszechnego”. Zaś na początku roku 1963 – o autorach stałych rubryk w „TP” oraz o życiu intymnym jednej z pracownic redakcji. Itd., itp.

Gdy odchodził ze środowiska (następnie związał się z prasą PZPR-owską),  jeszcze korzystał z koneksji towarzyskich ludzi „Tygodnika”.

Potem był jako tajny współpracownik (nosił kolejno pseudonimy „Kwiatkowski” i „Michoński”) wykorzystywany do inwigilacji innych środowisk.

T.w. „Ewa” był donosicielem – i chyba też człowiekiem – bez zahamowań.

 

t.w. „Kurek”

Ten tajny współpracownik należał do KIK-u od pierwszego roku istnienia Klubu, czyli od 1958. I z tego pierwszego okresu działalności pochodzą donosy „Kurka”. Jest ich bardzo dużo. Niemal tak dużo jak donosów t.w. „Ewa”[7].

W 1958 r. „Kurek” informuje m.in. o stanie osobowym KIK-u, o kontaktach jego członków z pracownikami Kurii, o życiu wewnętrznym stowarzyszenia. W 1959 r. „Kurek” jest czynny w inwigilacji Haliny Żulińskiej, którą SB usiłowała zwerbować[8] – nieskutecznie.

 

t.w. „Arendt”

Ten tajny współpracownik działał na pewno pod koniec PRL-u, czy wcześniej także – tego nie wiemy. Przekazywał informacje o Barbarze Gąsiorowskiej oraz o Edwardzie Leśniaku[9]. Treść jego donosów zdaje się wskazywać na to, że był to etatowy pracownik administracji SIW „Znak”. Ani  Gąsiorowskiej, ani Leśniaka nie udało się Służbie Bezpieczeństwa zwerbować[10].

 

t.w. „Granit”

Mniej więcej w tym samym czasie co t.w. „Arendt” aktywny był t.w. „Granit”. Brał udział w inwigilacji Teresy Skoczyńskiej oraz Barbary Gąsiorowskiej. Charakter jego donosów świadczyłby o tym, że ten człowiek albo pracował w SIW „Znak”, albo też był dobrze zaznajomiony z jego pracownikami na stopie towarzyskiej[11].

 

t.w. „Zawisza”

Działalność tego tajnego współpracownika jest nieco szerzej udokumentowana, niż to ma miejsce w przypadku „Granita” i „Arendta”.

T.w. „Zawisza” był aktywny w inwigilacji „TP” w czasie pierwszej pielgrzymki Jana Pawła II do Polski w roku 1979. Potem inwigilował Jerzego Kołątaja na początku lat 80. Potem – Barbarę Gąsiorowską[12].

 

Mogliście Państwo przeczytać tu w odcinkach trzy z ośmiu rozdziałów mojej książki  "Cena przetrwania? SB wobec Tygodnika Powszechnego" (Czerwone i Czarne, Warszawa 2011). Ta książka jakoś ciągle istnieje publicznie, choć nie zawsze w formach, których bym sobie życzył. Np. niebawem rozpocznie się proces cywilny o naruszenie dóbr osobistych z powództwa Jacka Pszona. Dlatego chciałbym zachować ten blog w Salonie 24.pl (niezależnie od bloga z moimi bieżącymi komentarzami: http://www.romangraczyk.salon24.pl/), aby od czasu do czasu móc poinformować Państwa, jak się sprawy mają. Na razie wszystkim PT Czytelnikom, a szczególnie tym, którzy zechcieli podzielić się tu swoimi opiniami o książce, dziękuję.

Kraków, 15 czerwca 2011                    Roman Graczyk 

 

 



[1] Donosy t.w. „Włodek”: IPN Kr 08/61, t.2; IPN Kr 08/61, t.3; IPN Kr 08/61, t.5; IPN Kr 08/61, t.6; IPN Kr 039/1k, t.12; IPN Kr 039/2, t.13

[2] Zob. fragment tego rozdziału poświęcony Tadeuszowi Nowakowi

[3] Niezależnie od tego Micewskiego dużo wcześniej kontrolowano przez agenturę

[4] Andrzej Friszke, Tajemnice Andrzeja Micewskiego, Tygodnik Powszechny z 27 sierpnia 2006; Od ściany do ściany, Tygodnik Powszechny z 3 września 2006; Kontrakt, Tygodnik Powszechny z 10 września 2006; W osmozie z władzą, Tygodnik Powszechny z 17 września 2006; W przeciągu, Tygodnik Powszechny z 24 września 2006

 [5] IPN Kr 08/61, t. 2; IPN Kr 010/10117; IPN Kr 08/61, t.1; IPN Kr 08/61, t. 3;  IPN Kr 08/61, t. 5; IPN Kr 010/10117

[6] Zob. fragment rozdziału III poświęcony Danucie Jakubowskiej

[7] Donosy t.w. „Kurek” w: IPN Kr 08/61, t.1, IPN Kr 009/8776, t.1

[8] Zob. na ten temat fragment rozdziału III poświęcony Halinie Żulińskiej

[9] Donosy t.w. „Arendt”: IPN Kr 009/10060; IPN Kr 009/10059

[10] Zob. odpowiednie fragmenty rozdziału III poświęcone Barbarze Gąsiorowskiej i Edwardowi Leśniakowi

[11] Donosy t.w. „Granit” w: IPN Kr 00100/637; IPN Kr 009/10060

[12] IPN Kr 08/262, t.11; IPN Kr 010/12308; IPN Kr 009/10060

 

ostatnio także badaniem najnowszej historii Polski

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura