Roman.Graczyk Roman.Graczyk
1044
BLOG

W co gra p. Kowalczyk?

Roman.Graczyk Roman.Graczyk Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 2

 Jak część z Państwa wie, w kwietniowym numerze miesięcznika "Press" ukazał się obszerny materiał poświęcony mojej osobie (jako autorowi „Ceny przetrwania?”), pióra Mariusza Kowalczyka. Nie będę go tu szczegółowo omawiał, w każdym razie podane tam fakty mijały się prawdą – niekiedy rażąco. Wojciech Pięciak ocenił ten tekst na łamach "Tygodnika Powszechnego" jako zasługujący na tytuł "Hieny roku" ("Tygodnik Powszechny", 17 kwietnia 2011,http://tygodnik.onet.pl/0,62036,hiena_roku,komentarz.html). Ja ze swej strony wyjaśniłem na łamach "Tygodnika" okoliczności tego, co było najdalej idącym  oszczerstwem pod moim adresem  („Tygodnik Powszechny”, 8 maja 2011,http://tygodnik.onet.pl/35,0,62825,jak_sie_splamilem,artykul.html), zaś do „Pressa” skierowałem żądanie opublikowania sprostowania wraz z dokumentami ze śledztwa z roku 1984.

„Press” w majowym wydaniu zamieścił sprostowanie, ale zarazem w dwóch punktach złamał prawo. Po pierwsze - odmawiając opublikowania dokumentów (czym złamał art. 31, ust 1 ustawy „Prawo prasowe”), po drugie opatrując sprostowanie komentarzem w tym samym wydaniu pisma (art. 32, p. 6).

Poniżej podaję za „Pressem” moje sprostowanie i komentarz autora tekstu, Mariusza Kowalczyka.


Co się tyczy oskarżeń Jerzego Skoczylasa, wszystko wyjaśniają dokumenty z 1984 r. – zachęcam do ich lektury. Co do p. Kowalczyka (nb. autora osławionego tekstu o „Uważam Rze” w lipcowym „Press”), pozwolę sobie poczynić cztery uwagi.

Po pierwsze, redakcja „Pressa” nazywając moje sprostowanie „wyjaśnieniem” dokonuje manipulacji. Próbuje ukryć fakt, że tekst ma status sprostowania i w ten sposób chce znaleźć alibi do drukowania polemiki z nim, bowiem „Prawo prasowe” nie zezwala na to w przypadku sprostowań.

Po drugie, odmowa druku dokumentów pod pretekstem, że są obszerne objętościowo jest unikiem. Gdyby „Press” traktował ten argument serio, zaproponowałby wybór najważniejszych dokumentów, albo zamieściłby całość na swojej stronie internetowej.

Po trzecie, zwracam uwagę, że można - działając jak Mariusz Kowalczyk  w złej wierze - wskazać dowolną ilość osób, które rzekomo rozmawiały ze Skoczylasem po mojej z nim rozmowie 29 kwietnia 1984 r. i potwierdzają jego wersję. Tylko jak wytłumaczyć jedno: dlaczego podczas przesłuchania na SB zachowałem się w sposób, który nikogo nie narażał na szwank (co zaprotokołowano), a nazajutrz w rozmowie ze Skoczylasem miałem mu rzekomo powiedzieć, że naraziłem ludzi? To nonsens.

Po czwarte, p. Kowalczyk z uporem godnym lepszej sprawy udaje, że nie  wie, o co chodzi. Udaje, że nie rozumie, iż moja taktyka w śledztwie polegała na tym, by oddzielić to co „trefne” (powielacz, farba i inne rzeczy świadczące, że na tam się odbywało drukowanie) od tego, co mogło uchodzić za legalne. I zgodnie z tą zasadą powiedziałem SB-ekom, że papier służy mi do pisania tekstów dziennikarskich (a nie do drukowania „bibuły”), zaś matryce pozostały z okresu legalnej „Solidarności” i też nie służą do drukowania „bibuły”. P. Kowalczyk uporczywie nie przyjmuje do wiadomości, że ta taktyka była dostosowana do faktu, iż matryce i papier znaleziono w części mieszkalnej, zaś powielacz na strychu – co mu wyraźnie powiedziałem. Nie robi też na nim żadnego wrażenia fakt, że ta taktyka okazała się skuteczna: nikomu z moich znajomych (ani tym związanym z drukowaną na strychu „bibułą”, ani tym z „Aplauzu”) nie spadł włos z głowy. P. Kowalczyk udaje idiotę, pisząc: „Gdybym się na nich [tzn. na materiałach ze śledztwa – RG] opierał, musiałbym napisać, że Roman Graczyk powiedział na milicji, iż na strychu miał nie papier, lecz matryce poligraficzne z czasów >>Aplauzu<<”? To jest insynuacja, że w śledztwie uczyniłem iunctim pomiędzy powielaczem czynnym w 1984 r., a matrycami z czasów „Aplauzu”. W rzeczywistości zeznawałem dokładnie odwrotnie. A więc: o co chodzi p. Kowalczykowi i „Pressowi”?

                                              ***

Publikowane niżej dokumenty pochodzą z akt śledztwa z lat 1984-1987. Całość tej dokumentacji to 86 kart (IPN Kr 07/5475), zamieszczam ich  wybór, który obejmuje:

1.   okładkę teczki sprawy śledczej;

2.   protokół przesłuchania podejrzanego z 28 kwietnia 1984 (trzy karty);

3.   protokoły przesłuchania świadków z 25 maja 1984 (sześć kart).

***

Zgodnie z prawem prasowym wydawca ma obowiązek opublikować sprostowanie najpóźniej w trzecim kolejnym numerze pisma (art. 32, p.1, ust.2 „Prawa prasowego”), co oznacza, że powinno to było nastąpić najpóźniej w numerze lipcowym. Ponieważ tak się nie stało, zdecydowałem się zabrać głos w tej formie i rzecz szybko wyjaśnić, zamiast wikłać się w – zapewne długotrwały - proces cywilny.   

Życzę Państwu rozumnej lektury.

Oto linki do tych dokumentów:

okładka

protokół z przesłuchania - 1 

protokół z przesłuchania - 2

protokół z przesłuchania - 3

 zeznanie świadka -1

zeznanie świadka - 2

zeznanie świadka - 3

zeznanie świadka - 4

zeznanie świadka - 5

zeznanie świadka - 6

 

 

 

 

 

 

 

ostatnio także badaniem najnowszej historii Polski

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura